wtorek, 18 czerwca 2013

Wywiad z Panią Joanną Trelą

- Co Panią skłoniło do studiowania psychologii?

- Muszę udzielić złożonej odpowiedzi :). Gdy chodziłam do szkoły podstawowej, chciałam być nauczycielką biologii, gdy szłam do liceum, byłam przekonana, że będę studiować medycynę. Pamiętam, że po pierwszej klasie liceum rozmawiałam z wujkiem – z tej rozmowy utkwiło mi w pamięci zdanie „obserwuj ludzi”- myślę, że przyczyniło się ono do tego, że zaczęłam większą uwagę zwracać na relacje międzyludzkie. Wtedy nie wiedziałam kompletnie, co chcę robić w życiu (zrezygnowałam już z pomysłu wykonywania zawodu lekarza). I myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że pewnego dnia przyszło mi do głowy, że chcę studiować psychologię, choć nie za bardzo wiedziałam, z czym tak dokładnie się to wiąże. Wiedziałam tylko, że chcę, by moja praca zawodowa związana była z ludźmi. Teraz z perspektywy czasu wiem, że w pracy psychologa realizują się wszystkie moje plany zawodowe – bo są momenty, kiedy będąc psychologiem, jest się „trochę” i nauczycielem, i lekarzem.

- Wróćmy do chwili, kiedy zdecydowała się Pani podjąć pracę w naszej szkole. Gdyby mogła Pani cofnąć czas, czy podjęłaby Pani inną decyzję?

- Nie J Prawdą jest, że miałam wówczas dużo obaw. Był to też czas zmian w moim prywatnym życiu, zastanawiałam się, czy sobie poradzę z „tyloma nowościami”. Teraz
z perspektywy czasu nie żałuję, że zdecydowałam się na ten krok. 

- Chyba zgodzi się Pani ze mną, że ważne jest, aby w miejscu, gdzie się pracuje, panowała przyjazna atmosfera. Jak się Pani czuje w naszej szkole?

- Zgodzę się – atmosfera jest ważnaJ Myślę, że czuję się coraz bezpieczniej – w sensie psychicznym. To znaczy zawsze potrzebuję trochę czasu na poznanie nowego miejsca -  zarówno osób, z którymi się stykam, jak i budynku. I tak było i w tym przypadku. Teraz już wiem, gdzie co jest (chyba J), gdzie mogę kogo znaleźć i przyzwyczaiłam się do tego, że czasami trzeba zmienić plany i zrezygnować z tego, co się zamierzało zrobić, a zająć tym, co się właśnie dzieje.

- Mówi się, że bez zmian nie ma postępu. Co by Pani zmieniła w naszym gimnazjum?

 - Pomyślałam o dwóch rzeczach. Pierwsza – żebyśmy mieli w sobie większą wrażliwość
na innych ludzi – na ich niepełnosprawność czy chorobę. Oni są i mają prawo być szczęśliwi „pomimo wszystko”. Przykre jest dla mnie wyśmiewanie się z nich, brak akceptacji. Druga – żeby pedagog i psycholog szkolny nie byli postrzegani jako osoby,
z którymi się spotyka „za karę”. 

- Pracując jako psycholog w naszym gimnazjum, na pewno musi Pani współpracować m.in.
z nauczycielami. Jak się układa współpraca z Gronem Pedagogicznym?

- Jest ona dla mnie bardzo ważna i bardzo jej potrzebuję. Cieszy mnie otwartość nauczycieli na rozmowę, cenne są dla mnie ich spostrzeżenia oraz pomysły. Trudno mi wyobrazić sobie pracę psychologa bez współpracy z pedagogiem szkolnym i nauczycielami. Na szczęście tego nie doświadczam.

- A jak układają się relacje z uczniami?

- O to trzeba by zapytać uczniów :). Zdaję sobie sprawę z tego, że są tacy, którzy wolą mnie unikać – mają do tego prawo :). Są i tacy, którzy się przełamują i przychodzą, żeby porozmawiać o tym, co ich nurtuje – takie spotkania są dla mnie szczególnie cenne, bo pokazują, że zależy im na rozwiązaniu trudności, z jakimi się spotykają.

- Pewnie niektórzy uczniowie odwiedzają Panią dość często… Mogłaby Pani zdradzić,
z których klas ma Pani najwięcej gości?

- Rzeczywiście są tacy uczniowie, z którymi mam częstszy kontakt. Jednak nie skupiam się
na tym, z której są klasy – chyba, że chodzi o „informacje techniczne”, tzn. w jakiej sali mogę ich znaleźć lub który nauczyciel będzie miał z nimi lekcje. Trudno jest mi więc odpowiedzieć na to pytanie.

- Na pewno w swojej pracy spotyka się Pani z wieloma problemami…. Mogłaby Pani powiedzieć, czego one dotyczą?

- Wielu spraw – przede wszystkim jednak relacji międzyludzkich – tych z rodzicami, rówieśnikami, nauczycielami. Często też zdarza mi się rozmawiać o motywacji do nauki.

- Nie zawsze każdy problem da się rozwiązać… Czy zetknęła się Pani w swojej pracy
z sytuacją, kiedy to nic nie dało się zrobić?

- Tak – kilka razy, przy czym mam poczucie, że bardziej wynikało to z  pewnego „oporu” osób, które były w nią zaangażowane oraz z leku przed dokonaniem zmian w ich życiu niż
z brakiem możliwości rozwiązania. Zadaniem psychologa nie jest rozwiązanie problemu
za kogoś. Ostatnio usłyszałam, że jest to raczej towarzyszenie osobie w poszukiwaniu przez nią sposobów poradzenia sobie z tym, co się dzieje w jej życiu i z tym się zgadzam.

- Pojawia się czasem zwątpienie w to, że ta praca ma sens?

- Chyba częściej niż zwątpienie pojawia się we mnie poczucie bezradności wynikające z faktu, że osoba nie chce podjąć próby wprowadzenia zmian.
                       
- Co by Pani poradziła trzecioklasistom, którzy wkrótce muszą dokonać pierwszego ważnego wyboru w ich życiu?

- Trudne pytanie – rozumiem, że chodzi o decyzję związaną z dalszą nauką . Pierwsza odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy to taka, żeby „wsłuchali się w siebie” i spróbowali sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest dla nich ważne, zgodne z ich zainteresowaniami, szeroko pojętymi  możliwościami i tym kierowali się przy dokonywaniu wyboru szkoły ponadgimnazjalnej – nikt nie wie tego lepiej niż oni sami.

- Dziękuję za udzielenie wywiadu.
              
Wywiad przeprowadziła Dominika.

                                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz